Kilka dni temu wybralismy sie na grilla do Starej Dobrzycy. Pogoda byla tak fantastyczna ze grzechem byłoby z niej nie skorzystac. Tak więc ruszylismy.
Pojechalismy na dwa samochody bo niestety do jednego auta bysmy sie nie zmiescili:P
Jak widac na zdjęciu powyzej (albo i przez ten kurz nie widac), droga była naprawde straszna. O asfalcie można było zapomniec, co najwyżej o małym odcinku. Ale jakos dojechalismy:)
Może znak i pierwsze metry tejże miejscowosci nie zachęcały nas do dalszej podróży...
ale jak zobaczyłam jezioro i tą idealną pogode do grillowania to od razu zapomniałam o tej wyboistej drodze:)
Miejsce na grillowanie było wyznaczone "odgórnie" tak więc nie moglismy bezczelnie wyłożyc sie przy samym pomoscie i smrodzic wypoczywającym ludziom :-) z reszta miejscówka do tego przeznaczona nie była zła:)
Jak to nasza koleżanka Linzi stwierdziła, bylismy dokłądnie...(i tu cytuje:D) "in the middle of nowhere" :D
Daleko daleko od domu, pośród lasów, jeziora i...
KARKÓWKI:D!
Niestety ale outfit ktory założyłam na siebie na ten wypad to był jeden wielki niewypał. Tzn. pod względem wygody był naprawde ok, ale jezeli chodzi o połączenie
czerwonego drinka i...
imprezowego nastroju...
...to musiało sie tak skonczyc...;( No ale kto zakłąda białe spodnie na wypad za miasto? Chyba tylko zdolna ja:)
Ale tak reasumując mysle ze impreza sie udała:) Dzięki Linzi mogłam troche "poużywać" sobie angielskiego:) Ale chyba to jednak ona wiodła prym w ciągłym gadaniu o wszystkim:D
Jak wrócilismy do domu, to na tarasie zrobilismy sobie ciąg dalszy, ale jednak co wypad za miasto to wypad za miasto:)
Miałam napisac notke w ktorej umieszcze jeszcze recenzje kolejnego lakieru do paznokci WIBO. Niestety ale zapomniałam:P Ale na małe otarcie łez dodaje zdjęcie na ktorym w miare widac kolor paznokci.
To jest ten brzoskwiniowy lakier o ktorym pisałam w poprzedniej notce:)
bluzka z żabotem - orsay
spodnie - boutiqe
japonki - house (ktorych nie widac)
kolczyki - swarovski - my handmade
To jest ten brzoskwiniowy lakier o ktorym pisałam w poprzedniej notce:)
bluzka z żabotem - orsay
spodnie - boutiqe
japonki - house (ktorych nie widac)
kolczyki - swarovski - my handmade
Mam nadzieje ze was nie zanudziłam:P
A teraz uciekam i życze wszystkim miłego wieczoru;)
No to się wyprawa udała ;)
OdpowiedzUsuńAle ważne, że wypad był udany ;-) Świetne zdjęcia ;*
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądałaś... szkoda, że te białe spodnie tak skończyły :P
OdpowiedzUsuńNa razie zrobiłam tylko sobie wzorki tym różanym, ale ogólnie ludzie są zadowoleni :) i naprawdę fajnie pachnie nadzieniem pączkowym :D
Mmmm nabrałam ochoty na takie pyszności :>
OdpowiedzUsuńŁadny kolor lakieru !!
widać, że dobrze się bawiłaś :) pozdrawiam i zapraszam na swój blog o modzie,znajdziesz tam sporo outfitów :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.old-school-hollywood.blogspot.com/
Piękne miejsce ;) hmm, na grilla białe spodnie to niezbyt dobry pomysł ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie w wolnej chwili :)
oj Katsuumi - święta racja:P ale jak to bywa - mądry polak po szkodzie:P
OdpowiedzUsuńSłońce, takie widoki i grill - ja się pytam gdzie uciekło lato ?! :)
OdpowiedzUsuńTeż się ostatnio zakochałam w brzoskwiniowym na paznokciach.
super ; ))
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie ; ))
+ obserwuje ; >
doprały się spodnie?:)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie. nowy post :-)